Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Podróż króla Stanisława Augusta do Kaniowa.djvu/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Podróż znowu przykrzejszą się stała, śnieg gęsty i mokry zmienił się w przymrozek ostry z wiatrem, pozasypywało drogi, kupy śnieżne przerzynały gościniec i ciężko jechać przyszło, a że tu i ówdzie wzgórki i doliny przebywać musiano, ludzie nieustannie broniąc od wywrótu podtrzymywać musieli landarę królewską.
W Łokaczach była stacja, w dobrach Wilgi wojewody Czerniechowskiego, tu gospodarz przyjmował N. Pana w pięknéj nowéj austerji, otoczony kilkunastu obywatelami swéj prowincji. Na drugiém piętrze oczekiwała pani wojewodzina z kawą i śniadaniem. Król zabawił pół godziny, i przyjąwszy od wojewody trzy cugi do powozów, przy biciu z dział daléj wyruszył.
Lepiéj już poszło przy świéżych i rączych koniach p. Wilgi. W Bubnowie dobrach Strojnowskiego podkomorzego Bielskiego naznaczony był nocleg następujący. O ćwierć mili przede wsią powitali N. Pana obywatele wołyńscy powiatu Łuckiego konno z podkomorzym i p. Podhorodeńskim ex-kasztelanem Czerniechowskim w karecie. Wszyscy pieszo zbliżyli się do landary królewskiéj, i zaproszeni zostali do