Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pod blachą.djvu/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Z tą myślą wstawszy, natychmiast byłby ją przyprowadził do skutku, gdyby niespodziana okoliczność nie stanęła na przeszkodzie.
Małe rzeczy są często wielkiemi następstwami brzemienne. Zybek, któremu też pilno było do Warszawy, nie wiedzieć dlaczego, pośpiesznie zapakowując garderobę pana szambelana, piękne buty safjanowe, nieodzownie potrzebne do paradnego garnituru, wbił między inne rzeczy, zdusił, zmiął, pogniótł tak, iż się w drodze poprzecierały.
Szambelan, ujrzawszy to, ręce załamał i krzyknął.
— A niechże cię jasne... — Trzeba było je oddać natychmiast do restauracji do szewca, bo zresztą były one nowe, piękne, o jakich drugą parę niełatwo nawet w Warszawie, a szambelan z wydatkami osobistemi ściśle się rachował. Do paradnego garnituru żadne inne kolorem nie pasowały, a innego garnituru jak ten numeru pierwszego wziąć nie wypadało.
Że zaś właśnie pod tę porę publiczność zeszła była z safjanowych i kurdybanowych polskich butów na karbowane i ze sztylpami, Zybek musiał zlatać od szyldu do szyldu Długą, Miodową i Senatorską, nim znalazł ad hoc kunsztmistrza, który się podjął kuracji cholew pokaleczonych, ręcząc iż na nich znaku podróżnej presji nie będzie. Burzymowski skazany został przez to na powszedni strój z czarnemi butami i — oczekiwanie.
Gdy się to działo na dole, na górze wybierała się pani wojska Czeżewska także pośpiesznie bardzo do miasta, pragnąc dawne paryskie i warszawskie znajomości odnowić, a przez nie dla kochanej Sylwji, której była posłusznem narzędziem, utorować drogę do wielkiego świata.
I tu o mało, mutatis mutandis, nie powtórzyła się historja butów safjanowych szambelana, lecz Czeżewska była i szczęśliwsza i zręczniejsza.
Zdawało się jej jadąc, że ubranie we Lwowie niedawno dokompletowane rzeczami jakoby świeżo z Pa-