Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pod blachą.djvu/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

toflem, lecz z mocnem przekonaniem, iż żonie imponuje i to tylko robi co chce. Z pod berła nieboszczki przeszedł, prawie bez interregnum, pod regiment córki ukochanej, akomodował się też i pani wojskiej Czeżewskiej, tak jak wogóle przez jakąś wrodzoną ducha opieszałość skłonnym był zawsze dawać nad sobą przewagę nawet Zybkowi i arendarzowi w Burzymowie. Krzyczał czasem bardzo głośno, objawiał wolę swą stanowczo i dobitnie, bił pięścią w stół, miał się nawet za człowieka surowego, trzymającego wszystkich w rygorze trochę za ostrym — tymczasem śmiano się z niego pocichu i kierował nim, kto chciał. Było mu z tem lżej i wygodniej.
Gdy okoliczności zmuszały go czasem do samoistniejszego kroku, znajdował isę w najdrażliwszem położeniu; — nie ufał sobie, szukał niespokojnie rady, żądał konfirmacji, udawał się o nią tam nawet, gdzie było najtrudniej wyszukać. — Spowiadał się z biedy Zybkowi, klucznicy, pani wojskiej, w ostatku chwytając czyjeś zdanie, pierwsze lepsze, byle się zbyć trapiącej go niepewności i nie pozostać odosobnionym z własnem.
Wybór z dwojga był dlań tak trudnym, iż gdy zmuszony był go uczynić, ciągnął potajemnie węzełki, albo w palce stukał. Nie był to brak inteligencji, bo Burzymowski wszystkie możliwe skutki każdego możliwego postępku obrachowywał szybko i z łatwością, lecz gdy widma następstw stanęły przed nim — nie umiał uczynić wyboru. Panowanie pięknej Sylwji nad miłującym ją ojcem rozpoczęło się za wcześnie; ojciec wierzył w rozum jej i zdolności nadzwyczajne jak w ewangelję. Władza jej już teraz była ustaloną i — córka robiła — co chciała.
Ona to z Burzymowa, zamiast do Lwowa, zmusiła go jechać do Warszawy, ona pierwsza odgrzebała tę jakąś koligację z Tyszkiewiczami, która ją miała do wyższych sfer towarzystwa doprowadzić. Oprócz tego pamięć pięknej, dowcipnej, bardzo na wielkim świecie znanej pani szambelanowej nieboszczki była dla Syl-