Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pod blachą.djvu/161

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Szambelan, który nagotował się był ciskać pioruny, rozbrojony, osłupiały — stał niemy.
— Ale cóż się z wami stało? — zaczął, przychodząc do siebie i głos odzyskawszy. — Gdzieżeście mogły być beze mnie? bez wiadomości mojej? Ja tu ze strachu umierałem.
— Byłyśmy Pod blachą! kochany tatku! — szczebiotała Sylwja. — Pani hetmanowa z panną Anetą zabrały nas. Szukałyśmy ciebie wszędzie, czekały, posyłały, nigdzie tatka znaleźć nie było podobna... A! co za wieczór rajski! jakie towarzystwo! co za ludzie! Jakie śliczne i miłe panie. Co za dystyngowani ci francuscy panowie.
Czeżewska, która stała, czekając, żeby się odezwać, pośpieszyła, dodając z emfazą, jakby była twórczynią tego triumfu.
— A! córka pana szambelana zrobiła tam, prosto mówiąc, konkietę całego świata! wszyscy nią zachwyceni, uniesieni, w admiracjach! Jutro jesteśmy proszone na obiad en petit comité do pani hetmanowej Na górę.
Fakt był spełniony! po tem, co się stało, cóż już mógł mówić szambelan? Spuścił głowę, potrząsł nią, zmilczał, nie pisnął ani słowa, przyjął życzenie dobrej nocy od córki i powrócił do Grabskiego oniemiały.
Popatrzał mu w oczy długo, potrząsając głową — uściskał go i rozpłakał się. Burgund wylewał się łzami.
— Ale powiedzże ty mi, — odezwał się żałośliwym głosem, upadłszy na krzesło — powiedz mi tak sumiennie, rzetelnie, uczciwie, co ja tu winien? Skład okoliczności! nieprzeparty fatalismus! Żebym się był nawet nie zagadał z tymi szaławiłami — to co? Mógłżebym się ja oprzeć pani hetmanowej? — Nigdy w świecie! Nie było na to rady! powiadam ci — fatalizm! przeznaczenie!!
Grabski nie chcąc go drażnić wymówkami, już teraz próżnemi, zabierał się do wyjścia milczący.
— Ja tam na ten obiad do pani hetmanowej nie pójdę — dodał zadumany Burzymowski. — Przyjdź ty do