Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pod blachą.djvu/147

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Obejrzał się Burzymowski.
W istocie mężczyźni u drzwi i w ostatnich rzędach się skupiali. Rad, nierad musiał się rejterować, co mu humor nadwerężyło. U wnijścia, do którego się wycofał, ujrzał twarze znajome Kalinowskiego i młodzieży śniadaniowej, witającej go nadzwyczaj serdecznie. To go ujęło znowu i przywróciło myśl dobrą.
Pan Pacewicz schylił mu się do ucha.
— Chodź pan do nas! co ci tam do bab pilno! Nim się rozpocznie gra i kurtyna podniesie, wychylimy w kąciku burgunda po lampeczce. To nam oczy zaostrzy.
Oparłby się był szambelan, bo i burgunda znajdował nie na miejscu, i chciał choć zdaleka patrzyć na córkę a pilnować jej, ale młodzież go siłą, mocą pod ręce uchwyciła i niemal w powietrzu uniosła, wołając:
— Szambelanie, Cygan się dał powiesić dla kompanji, czyżbyśmy gorsi być mieli od Cygana. Chodźmy!
— Chodźmy! Chodźmy! — powtarzano dokoła natarczywie — i szambelan sam nie wiedział, jak się znalazł za drzwiami, w sionce i w bufecie.
W tym improwizowanym bufecie, który podobno panu Ledoux z tepperowskiego pałacu powierzono, ścisk już był i gwar. Młodsi i starsi chłodzili się i rozgrzewali, niektórzy dla pań kupowali cukry i łakocie.
Burzymowski zostawiony sobie nie dostałby był ani kropli wody nawet, ale panowie prowadzący go mieli swe prawne przywileje, zasługi, głos przeważny i na jedno ich skinienie tłusta butelka burgunda natychmiast się zjawiła, jako przednia straż tych, które w ślady za nią iść miały.
Burgund nie był już teraz od rzeczy. Szambelan się rozmyślił, rozważył i znajdował, że się nim pokrzepić nie wadziło; naprzód z tej racji, iż u obiadu pani kasztelanowej tylko lekkie wino stołowe węgierskie podawano, które, wedle teorji Burzymowskiego, kwasy w żołądku mnożyło, powtóre, że się czuł bardzo zmęczonym, a na znużenie niema lepszej rzeczy nad kieliszek wytrawnego, krzepkiego jak burgund wina, nao-