Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan z panów.djvu/156

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zupełnie inaczej jak była w rzeczywistości, wydawała się historya ta w ustach jego... Jawną zdradę mu przypisywał — on był przyczyną choroby, on ją o mało nie zabił, naprzód łudząc jakiemś przywiązaniem, potem rzucając nagle, gdy matka okazała się przeciwną.
Toni komponował całe rozmowy, malował rzecz obrazowo, a że pewne stosunki łączyły go z domem Witów, wierzono, iż co mówił, o tem wiedział z bardzo dobrego źródła.
Człowiek był niegodziwy, duma niesłychana, lekceważenie ludzi ohydne, głowa przy tem wywrócona... słowem... cela n’a pas de nom! kończył zawsze Toni.
Książę na swój sposób ale nie mniej zajadle i złośliwie toż samo opowiadał... W malaturze jego przemagała chytrość i fałsz...
Zenio ruszał ramionami i, na nowy wizerunek się nie zdobywając, tym, które kreślono, nie przeczył rysów im po troszę dodając.
Zdala tylko widywano hr. Augusta, który nikogo nie unikał, ale też nie szukał nikogo.
Było to jakoś ku jesieni, gdy Toni, przyjechawszy do miasteczka, dowiedział się w hotelu, w którym stanął, z wywieszonym nazwisk podróżnych, iż obok siebie na piętrze miał stryjów dwóch hr. Augusta, mieszkających w Królestwie i bardzo rzadko zjawiających się w tych stronach, obu ich Toni miał przyjemność znać, gdyż jeden z nich namiętnie się kochał w koniach i należał do gwiazd sportu, drugi zaś, niestety, grywał w karty, co się i największemu panu trafić może.