Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan z panów.djvu/145

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Sporu z hr. Augustem w tym przedmiocie Zenio o własnych siłach nie mógł prowadzić, splątał się i musiał uciec do sentymentów, do wspomnień przeszłości, jednem słowem do pięknej poezyi, na której tylko utwory imaginacyi się budują.
Cudem nawet przypomniał sobie jakąś cytatę Mickiewicza, którą słyszał niedawno i powtórzył przekręconą.
Nie uczyniło to wrażenia na hr. Auguście.
Sprawa społeczno-ekonomiczna według niego musiała się opierać na innych podstawach.
— Z chęcią — rzekł — poświęciłbym bardzo znaczny kapitał, gdyby myśl odpowiadała mojemu przekonaniu a ludzie, co ją wykonywać będą, budzili we mnie zaufanie.
Zenio straszliwie się zburzył, usłyszawszy o zaufaniu, protestował.
Ludzie byli uczciwi! nieposzlakowani!
— Panie hrabio, — odparł August, — mam najzupełniejsze zaufanie w charakterach — ale nie w zdolnościach.
Gdzie idzie o rzecz publiczną, mało u nas jest przykładów zepsucia i złej wiary, są one rzadkie — ale tysiąc widzimy nad siły chwyconych brzemion, które sobą śmiałków, co je biorą, przygniotły. Nie dość chcieć, trzeba umieć. Nauka nie przychodzi z łaski Bożej: aby umieć, uczyć się potrzeba — tego my nie chcemy. Zanadtośmy leniwi. Każdy gotów jest się porwać do wszystkiego...
Strata pieniężna jest stosunkowo najmniejszą — ale tracimy poszanowanie u ludzi, wiarę u nich,