Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan na czterech chłopach.djvu/47

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

watelstwa tem pozyskał, bo się zbratał z nimi tą szklanką.
Antoniewicza to dobrze ku niemu usposobiło. Wtem, że czasu nie chcieli tracić, Buchowiecki stary, pisarz ziemski brzeski, począł o deputatach mówić, podjęli za nim zaraz sprawę gorąco Herubowicz cześnik żmudzki i Korowicki namiestnik Łomazki, wszyscy słudzy i przyjaciele Flemingowscy; zaczęto się sprzeczać, stanie-li wybór deputatów, czy sejmik będzie zerwany?
Czasu tej dyskussji, stojący nieco na uboczu Sobek miał czas i ochłonąć i rozpatrzyć się i rozsłuchać, nie mając potrzeby mieszania się do tego, czego nie rozumiał.
Ponieważ wszyscy około Antoniewicza siedzącego przy oknie się gromadzili, znalazł się więc kątek i ława, na której pan Felicjan mógł przysiąść i spocząć.
Bywał-ci on do szkół chodząc niejeden raz świadkiem wielkich szlachetnych tumultów, czasu trybunału w Lublinie; ale tam inaczej wyglądały gromadki klientów, niż tutaj owi przyszli sejmikowicze. Przypadkowo się to czy umyślnie zbiegło do Kodnia, nie wiedział, ale narada była gorąca. Rad nierad, przyszły dworzanin pana podskarbiego słuchać musiał, jak się tu ucierano.
Stary Buchowiecki, czy że go wiek podeszlejszy ostrożnym czynił, czy że miał lepszą dyspozycji szlachty wiadomość, radził ostrożnie sobie poczynać.
— Acaństwo sobie pochlebiacie — mówił, — że podskarbi ma przyjaciół dużo i pluralitatem głosów na sejmiku za sobą mieć będzie. — Utinam!