Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan na czterech chłopach.djvu/145

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wszystko, Grzymała siadał na przyźbie, Sobek na ławce w ganku i poczynali o nieboszczyku cześniku, o dawnych czasach, albo o tem, co tam z Białej, Terespola, Brześcia Żydzi przynosili.
Właśnie jakoś w tym czasie nastąpiła wielka rewolucja w Białej. Chorąży, wedle przepowiedni Dubickiego, z tego w nogach obrzęknięcia i nie zbyt wstrzemięźliwego życia, nagle zmarł, a że, choć z biskupem ptolomaidzkim testament dawno układał, ale zrobić go formalnie czasu nie miał, a zmarł bezdzietnie, więc hetman z Nieświeża po nim dziedziczył.
Opowiadano sobie o tem, jak ów faworyt Wolski, gdy jeszcze ciało jegomości nie ostygało, na konia siadł i do Nieświeża poleciał sobie z tego czyniąc meritum, iż testamentu nie dał zrobić. I tak się w łaski hetmana wkradł, na co wszyscy bardzo sarkali. Książę chorąży był jeszcze niepochowany, a już synowiec, miecznik książę Karol, przysłany przez ojca do Białej, uczty w niej i hałasy wyprawiał.
Mówiono też, że gdy więzienia otwarto po śmierci, powychodziło z nich siła ludzi jak trupy wynędzniałych, a niektórzy, co siedzieli zbyt długo i od powietrza byli odwykli, dostawszy się na wolność, poumierali. O tem wszystkiem Żydzi w Słowatyczach wiedzieli dobrze i o wielu innych historjach...
Wieczorami tedy było zawsze o czem pogawędzić, a gdy przedmiotu zabrakło, wracał Grzymała do swojego ulubionego tematu, iż najgorsza rzecz jest kamień sobie do szyi przywiązać, gdy się miłość ku kobiecie poweźmie.
— Bo to z tego, tak mi Boże dopomóż, nic nie będzie — kończył zawsze, — czysta imaginacja, a waćpan