Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan Walery.djvu/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
( 72 )

Ale jakże się zdumiał, gdy ten nabierając powagi, odchrząknąwszy zaczął te słowa mówić stentoryjskim głosem.
— Mnie mój panie, cierpliwie biédę znosić nauczyły przeciwności, ten mundur, którym okryty, narażałem się na tysiączne niebezpieczeństwa, widział nieszczęścia których doznałem, był świadkiem, żem je cierpliwie znosił. Służyłem ojczyźnie bez nagrody, i w tém nie skarżę się na losy, bom jej powinien był bronić, byłem sławny, dziś jestem zapomniany, ale i w tém nie ma nic przykrego, wolę spokojne zapomnienie, niżeli burzliwą pamięć.... Jestem... — Tu szelest przerwał mu mowę, Pan Walery