Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan Walery.djvu/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
( 22 )

gościńca i oddalonego zachodu — Słońce już się było ukryło za czarną chmurą oczekującą go nad zachodem, blada tylko czerwoność i zarumienione w górze ulotne obłoczki okazywały miejsce, w którém zniknęło.
Każdy się domyśla, że mój Walery jest trochę romansowy, a gdzie są tylko zapalone głowy, znajdą się zawsze ptaszki, otoż ledwie się bohater przysiadł na chwiejącej kanapie, z pobliskiego krzaku odezwały się z harmonijnym piskiem wróble, tak miłośnie, tak przyjemnie i narkotycznie, że go uśpiły.
— A to pięknie! przerwał mi znowu wśród czytania mój przyjaciel,