Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan Walery.djvu/189

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
( 183 )

Nadeszła piąta, wszyscy śpieszą do Wielkiej Manażeryi najosobliwszych źwierząt, nie tak dla widzenia osobliwości, jak dla pokazania, że się nie opuszcza żadnej zabawy lub widowiska — Ztąd nie odbita konieczność woła na Teatr przemian; tu karły i zręczne marjonetki dłużej cokolwiek publiczność zatrzymać umieją, ale kończy się wystawa; nie mając czém czasu zapełnić, udać się trzeba na kawę pod Kopciuszkiem — Tu równy ścisk jak na Wiejskiej, a żywsza rozmowa —
— Wiesz, mówi wąsaty jakiś jegomość do sąsiada, Hrabina miała śliczną salopę, a i to nowiuteńką.
— Niepodobna! jej interessa jak