Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan Walery.djvu/159

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.


XII.
KWATERA.

O jak szczęśliwy, kto w tém ustroniu,
Dłuższe wieść będzie godziny!
Lecz ja.... niestety! dalej mój koniu!

Odyniec.

Jeszcze daleko było do świtu, i błędne tylko po brukach posuwały się dorożki, lub okryty i drżący od chłodu szedł zatrudniony żydek, jeszcze zaledwie odezwała się harmonija żydowskich pantofli, a już spostrzegać się dawali żołnierze, w tym dniu mający opuścić stolicę. Ten niósł na sobie małą chudobę, ów prowadził powodnego konia,