Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan Walery.djvu/150

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
( 144 )

ny w Brewiarzu, nie udał się z nim do stryja, i nie wymógł oddanie majątku — musiał w tém mieć swoje widoki, o których autor nie wie, a tém samém, i nic powiedzieć nie może.
Warto jednak spojrzeć co teraz porabia — świéca dopala się w lichtarzu, blady jej płomień słabo tylko pokój oświeca, a cień długi z podnoszeniem się jego lub zniżaniem, rośnie lub maleje. Walery duma sparty o krzesło, spuścił oczy, a nieruchoma jego postać, domyślać się każe, iż śpi albo myśli. Na twarzy widać wyraźne oznaki pewnej umysłowej choroby, której ja nie znam, ale symptomata opiszę.