Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan Major.djvu/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Potem, wykupienie wekslu Moszka Abzaca talarów trzysta, procent...
— A tak... Abzaca... prawda..
— Chciałem cię po przyjacielsku uwolnić od tych parszywych dłużków, mówił major zapalając cygaro, z tego powodu nic ci nie mówiąc, ponabywałem twoje długi u Mojżesza Papierowicza, u Tolesa i u innych... Jest tam tego na trzy tysiące talarów, bez procentów... Summa ogólna z zaległemi prowizyami, z pożyczkami drobnemi nie przejdzie pięciu tysięcy talarów... Dwa tysiące było hypotekowanego długu dawnego, to byłem zmuszony spłacić, aby moją należność lepiej ubezpieczyć... razem siedem tam z czemciś... głupstwo...
Sykst blady był jak chusta, porwał się za poręcz łóżka, wstał, nogi mu się zatrzęsły, śmiech dziwny skrzywił mu szerokie wargi i padł znowu na łóżko... Pot ciągle kroplami z czoła mu spływał.
— Te siedem tysięcy talarów, mówił major głosem nieporuszonym, muszę bądź co bądź natychmiast odzyskać. Jestem w potrzebie, w robotach, w interesach... nie wiesz co to majątek! podatki! nakłady! fabryczki, najemnik... ceny małe, nie weźmiesz mi za złe, kochany Sykście, że ci będę natrętny... trzeba oddać...
— Ale zkądże ja ci wezmę tak nagle! zawołał kapitan.
— To już twoja rzecz! mnie to nie obchodzi, ja wyjeżdżam i grosz mój odzyskać powinienem. Naturalnie, jeśli się nie ułożymy, muszę to powierzyć adwokatowi, a jużciż środek znajdziesz, aby kamienicy ci nie zlicytowali... Ten mój poczciwy adwokat dr.