Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan Major.djvu/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ale już tylko mi dajcie wstęp do tego domu, dodała, ja za wszystko ręczę... A to jest rzecz łatwa... poznajomię się w kościele z waszą panną Jadwigą... ona mnie może poprosić na wieczór i... A! to major będzie miał siurpryzę! wchodzi, spogląda... oczom nie chce wierzyć... To ja... wierna Matylda twoja... I rzuci mi się do nóg! Rzecz skończona, zapowiedzie, wesele, jadę na wieś i dam waćpannnie pięknego gościńca.
— A mnie? spytał Dyngusowicz trochę żartobliwie.
— Ale naturalnie... cóż fajkę? zawołała sędzina... porcelanową! cha! cha! Czy major wąsy czerni... a! to nieznośna rzecz, bywało mi na ręku też szuwaks zostawiał... a wyłysiał? nie? ale bo już i wówczas był trochę łysy! Dobry człowiek! a! bardzo dobry człowiek... Trochę skąpy... ale za serce go wziąwszy — najlepszy...
Kunusia słuchała... nie mogąc się odezwać; bolało ją to nieco, ale z sędziną nie było sposobu, pytlowała jak młynek na wiosnę, gdy woda wielka.
Nie rychło mogło przyjść do porozumienia, ale że rzecz była bardzo prostą i łatwą, że szło tylko o zbliżenie jej do Jadwisi, gdyż już resztę brała na siebie, ułożyły się gdzie spotkać się mają i na kiedy pani sędzina ma być gotową.
A już też się ubiorę, — przerwała wśród układów sędzina — powiadam ci.. no! zobaczysz... włożę suknię paliową, bo w tym kolorze chodziłam często, gdy się we mnie kochał, wstążki na głowę pąsowe, bo to mi bardzo do twarzy... loki dawniej nosiłam à l’anglaise, to tak się tak zafryzuję... no zobaczysz. Ja wam powia-