Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan Major.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

uważa go za swój i często skromna suknia sługi nie przeszkadza jej w istocie być panią.
Przy całej niepozorności swej sześćdziesiąt-letnia Kunusia, przez obcych zwana panną Kunegundą, ważne stanowisko zajmowała w domu pana Syksta. Niegdyś była ona sługą, rówieśnicą, przyjaciółką matki Jadzi, z nią przeszła do tego domu, jej ona powierzyła swe dziecię, a gdy umarła, Kunusia przywiązała się doń jak rodzona matka. Ta miłość podniosła ją niezmiernie duchowo i umysłowo; czując się obowiązaną do dania pierwszego wychowania dziecięciu, usiłowała pojąć jego warunki, zrozumieć zadanie, pracowała, myślała, radziła się i modliła.
Gdy Syksta napadła owa mania antykwarska którą opanowany dozwalał na wszystko co od niego żądano, Kunusia czuła, że ona jest za wszystko odpowiedzialną; niepokoiło ją to bardzo, ale miłość dokazuje cudów... Cudownym instynktem wiedziona, z fizyognomii sądziła nauczycielki i nauczycieli, których do Jadzi brano; usuwała zręcznie jednych, wynajdywała drugich... W rozmowach z dzieckiem nie zdając się nauczyć, wpajała w nią to, co się zdrowym pokarmem na przyszłe zdawało życie... Ona Jadzię nauczyła się modlić rzewnie — i pracować.
Praca też była jedną z cnót największych Kunusi, która nie spoczywała nigdy, a nie gardziła żadną i spełniała najwstrętliwsze, najpospolitsze, byle nie siedzieć z założonemi rękami. Gdy przychodziła niedziela, którą święcić musiała Kunusia, modliła się od rana do wieczora, a jeśli ducha nie starczyło na tę długą modlitwę, nie śmiejąc przyznać się do tego, nudziła się bardzo. W dzień powszedni wszystko spo-