Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan Major.djvu/136

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

charakter, bądźże mi opiekunem, ojcem, bratem, mężem i rodziną...
Major jak stał tak padł na kolana przed nią, posadzka się zatrzęsła. Kunusia wbiegła sądząc, że sprzęt się jaki obalił... i ona im dała błogosławieństwo pierwsze, jako przybrana matka...
Mimo żałoby, Dubiszewski wymógł, że ślub prywatnie w kapliczce klasztornej odbył się w miesiąc potem.
Państwo młodzi wyjechali zaraz na wieś i jakoś mi się już o nich więcej słyszeć nic nie zdarzyło.
Ciekawą powieść o tej dziwnej miłości pana majora, opowiadała mi sama panna Kunegunda, pokazując ów zbiór starożytności nieboszczyka Syksta Matesa nim jeszcze upakowanym został i przewieziony do dóbr Dubiszewskiego, gdzie bardzo wspaniale ma być umieszczony.
Lepiej też była objaśnioną panna Kunegunda o wypadkach życia Jadzi swej wychowanki, niż o starożytnościach dozorowi jej powierzonych, względem których dopuszczała się tak śmiałych określeń, iż słuchając ich z największem pobłażaniem, przychodziły straszliwe wątpliwości o losach tradycyj, podań i legend, których lud jest piastunem. Ludzie, epoki, nazwiska umiała w tak niespodziany łączyć z sobą sposób, zawsze z największą wiarą we własną nieomylność, iż słuchacz nie wiedział co więcej podziwiać, czy ubóstwo jej pamięci, czy twórczą siłę wyobraźni. Bądź co bądź, żaden przedmiot nie pozostawał bez objaśnienia i historyi, a w tem panna Kunegunda przypominała wielu uczonych, którzy nie chcąc się