Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan Karol.djvu/83

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Da fiż; cicho Amur! Jak to zaraz znać wielki świat na Jegomości! cały w komplementach, cha! cha! Ale gdzież zawsze mieszkasz?
— Ja, jestem Adwokatem w Kijewie.
— U Kijowie! da fiż? to będzie od Wilna, bodaj żeby nie piętnaście mil, albo i więcéj!
— Trochę więcéj!
— Może być, może, miarkuję, choć to ja wszelako tam nie byłam nigdy, bo od dzieciństwa wszystko albo na Żmudzi, albo jak oto teraz w Wilnie przebywam, po śmierci matki mojéj, świętéj pamięci, wieczne odpocznienie. Wasan Dobrodziéj nie znałeś mojéj matki świętéj pamięci.
— Ja? znałem, owszem, znałem! Była to bardzo słuszna i zacna kobiéta, nieco podobna do Pani Dobrodziejki.
— Da fiż! ani troszeniateczki by podobieństwa między nami; ja, wszyscy mówią, do ojca ś. p., wieczne odpocznienie, podobniuteńka!
— Tak! ale, z wzrostu chcę mówić.
— Da już, dalbógżeż, albo żartujesz, albo zapomniawszy jesteś; tać moja mama była mała, a ja gdzie, półtoréj głowy wyższa.