Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan Karol.djvu/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Dla czegoż?
— Chciałem się Pana spytać! Wszak to Pan byłeś w traktjerze, kiedy —
— Kiedy co? mów pan, spieszę się —
— Zaraz, kiedy ja byłem i —
— Kiedy pan byłeś pijany może?
— I zaraz! Wasan zawsze głupstwa gadasz, facećje! Ja nie byłem wówczas pijany i dobrze się przypatrzyłem pierścionkowi, który mi WPan pokazywałeś. Zkąd go wziąłeś, gdzie podziałeś, o to się teraz pytam?
— Ja? pierścionek! Ja Pana piérwszy raz w życiu widzę, daj mi pan pokój —
— Ba! facećje! piérwszy raz! Ja się nie mylę, niéma takich dwuch twarzy na świecie, przecież jadłeś, piłeś markebrüner.
— Wszystko to czyste przywidzenie! daj mi pan pokój!
I odszedł prędko Sędzia powoli na ławeczkę do żony wrócił, i usiadł ruszając ramionami a głęboko wzdychając.
— Oh!
— Cóż to panie Sędzio.
— Oh! nic!
— Co ci takiego? cicho pytała Sędzina.