Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan Karol.djvu/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Hm! ba! zawołał Sędzia zbliżając się ku żonie, co to wasani czytasz?
— Xiążkę.
— Ba, juściż to widzę przecię, że nie trzewik, ani pończochę czytasz wasani, ale xiążkę, facećje, pytam jakąxiążkę?
— Nabożną!
— Umf! Zapewne wieczorne modlitwy? może litanją? Był tu któś do odpowiadania Kirje elejson? hę?
— Co?
— Nie rozumie niby! Jezu Chryste, krzyknął Sędzia zapalczywiéj, powiedz wasani gdzie ślubny pierścionek?
— Ślubny pierścionek? powtórzyła Sędzina, cóż to znaczy? Niewiém prawdziwie, może go zgubiłam.
— Może zgubiłam! tylko! winszuję, facećje! Kieliszeczek markebrüner! zgubiłam! Hm! a nie wiesz czasem kto go znalazł?
— Nie.
— Ja ci powiém kto.
— Słucham.
— Trupia głowa.
— Panie Sędzio! co panu jest! Oszalał!