Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan Karol.djvu/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wspomnieć nawet jéj imienia? E to już żarty panie Sędzio, nie bądź bo zazdrośnym po furmańsku. Naléwam ci nowy kieliszek, za zdrowie twojéj żony — Pijcie panowie!
— Vivat! vivat! Pani Sędzina!
— W istocie panie Sędzio, rzekł piérwszy współbiesiadnik, ja nie pojmuję jak ty możesz bydź i potrafisz bydź smutny, nasępiony. Nie jest żeś szczęśliwy?
— Ba! szczęśliwy! a zaraz szczęśliwy! facećje!
— Ciekawyż jestem wiedzieć, co ci do szczęścia braknie?
— Braknie, a zaraz braknie! facećje!
— Ja nie pojmuję! Liczmy twoje dostatki wszelkiego rodzaju. Naprzód masz lat pięćdziesiąt i —
— I zaraz, panie Józefie! Kiedy wasan zawsze głupstwa prawisz! Co to nie wiész niby że w Lipcu na S. Ignacy zaczynam rok trzydziesty dziewiąty, a ty, facećje!
— Praw to komu chcesz, ale ja nie wierzę.
— Ot! i znowu, nie wierzę, kiedy mówię! Jak dziś dzień; pokazałbym ci metrykę, ale