Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan Karol.djvu/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
I.
PRZECHADZKA.


Piérwszy pocałunek jest bramą do niebios miłości; ostatni tylko fusami szczęścia!
Myśl przy rozstaniu.

Noc była chłodna, wiatr świszczał po pustych ulicach Wilna, xiężyc blady, jak upior, obwinięty białych chmur całunem, kołysać się zdawał na niebie. Było blisko północy, może po północy; dawno już nie słychać było bicia zegarów, bo wiatr szumny je głuszył i dźwięki ich w drobne cząstki rozrywał.
W Sapieżyńskim ogrodzie na Antokolu przechadzały się dwie osoby wielką środkową ulicą. Jedną z nich był mężczyzna, drugą ko-