Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan Karol.djvu/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Cha! cha! Zmiłuj się Jegomość! to że już Jegomość zakochawszy się jesteś, to niby i w wiek swój nie wierzysz i czynisz się młodym? cha! cha!
— Gdzież! co? kto Asińdźce powiedział, że ja się zakochałem! facećje!
— Kto powiedział? a dalbógżeż, taż Pan Sędzia sam tylko co mówił, że tu o los życia chodzi; — cicho Amur!
— W Imie Ojca i Syna! alboż to znaczy, żem się zakochał? Ja jeszcze od czasu jak żonę —
— Otoż to, że Jegomość chcesz mnie mieć za żonę. To dziwna, że w tych czasach jakoś wszyscy się ze mną chcieliby ożenić, ale kiedyż ja, dalbóg, chcę pozostać w stanie panieńskim, dajcież mnie pokój! Kiedy Jegomość w tym interessie przyszedł, jak sam powiedziawszy, to dalbógżeż napróżno.
— Ale! Dajże mi się Asindźka wytłumaczyć!
— Da i owszem, proszę, ale to taki już napróżno wszystko, żeby tylko Jegomość krwi puścił, toby minęło.
— Co? krwi puścić? facecje! Cóż to Pani