Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętniki nieznajomego.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

A! bośmy ciałem i ułomnością, bo... bo... (odpowiedź dostateczniejszą później napiszę).
Cudny wieczór wiosenny wyzywa mnie, wywołuje, rzucam pióro; któżby śmiał pisać i nad zimną szmatą papieru łamać sobie głowę, gdy może całą piersią oddychać powietrzem młodej roku pory, całem młodem sercem marzyć?
...O Boże mój, co się z tymi ludźmi dzieje? Szaleni? opętani? czy niepoczciwi tylko kłamcy, co świat chcą podwieść i oszukać? Gdzież oni widzieli zło? zkąd dobyli rozpacz swoją? z czego się rodzi głęboki ich smutek, dzikie odczarowanie i ten uśmiech gorzki, którym witają piękny świat Boży, ludzi swych braci?... życie nareszcie... ten dar nieoceniony, tę złotą czarę pełną nektaru...
Wątpliwość podnosi przezroczystą zasłonę, w której śpie szczęśliwy i zagląda płowemi tygrysiemi oczyma swemi. Wątpliwość! Ale godziż się wątpić póki gorąco bije serce? A jednak już ja wątpię, już mi smutno trochę, patrząc na te tłumy, co się zowią nieszczęśliwemi. Jestli to już przeczucie przyszłości? Już mnie ten widok draźni, przynęca, kusi, gdy dawniej nie chciały, nie umiały go widzieć oczy moje.
Ale precz, stokroć precz z tą niepoczciwą i bezbożną myślą... Nie! nie! świat nasz cudowny, ludzie anioły, nam tu tak dobrze, i tak niebieskie widać horyzonty przed nami!... Czegóż rozpaczać, smucić się i wątpić?
Ci nieszczęśliwi, smutni, utyskujący, odczarowani, to biedni szaleńcy, to biedacy chorzy na umyśle, chorzy może na ciele. Ich powłoka cielesna uciska nieśmiertelnego ducha i skrzydeł platonowskich rozwinąć im nie