Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętniki nieznajomego.djvu/311

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wzięła na ręce Adasia i ucałowała go ze łzami. — Bądźcie zdrowi — zawołała raz jeszcze, wzrok się nasz spotkał. Nie ma jej. Usiadłem na progu z Cesią i długo wpatrywaliśmy się w tuman pyłu, który uciekał drogą.
Całe życie człowieka składa się z tych uciekających tumanów.