Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętniki nieznajomego.djvu/291

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

razy obrachowałem wypadki z widzianych przyczyn i postawiłem obok nich, zdawało mi się, nieochybne skutki, tyle kroć się zawiodłem. Spuśćmy się na Opatrzność; to oko nie zamykające się nigdy, co pogląda nieustannie na drobnego robaczka, człowieka i światy.
Wszystko mija!
Czasem jest to zasmucającą prawdą, czasem pocieszającem przypomnieniem.





30. Sierpnia.

Wczoraj się spełniło, czego żądaliśmy oddawna; Cesia moją. Przyszłość określona i zamknięta i słup stanął na drodze życia mego, który nosi na czole: nie pójdziesz dalej.
Uroczyste chwile życia nie opisują się, bo się pomną z najdrobniejszemi szczegółami. Obraz to był powagi pełen; ten starzec przykuty wiekiem i słabością do krzesła, w staroświeckim narodowym stroju, błogosławiący nas wprzód nim kapłan pobłogosławił na nierozerwany węzeł, płaczący od wzruszenia i śmiejący się wśród łez. Cesia z wypogodzoną twarzą, spokojna ale poważna, przyjaciele i znajomi z tylą obliczów rozmaitemi wyrazy napiętnowanych, Iza wreszcie z chmurnem, głębokiem wejrzeniem, zamyślona. Jej zapewne przyszedł na pamięć podobny obrzęd, co ją związał z obojętną i niedobraną istotą. Wrzosek nie tak był wesół jakem się spodziewał, chodził z rękami pod frak schowanemi, spuszczoną głową i namarszczonem czołem.
Iza chce odjechać, podkomorzy i Cesia uporczywie ją wstrzymują, ja nie śmiem słowa dorzucić. Ta kobieta dziwne na mnie czyni wrażenie, przestrach jakiś i nie-