Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętniki nieznajomego.djvu/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nemi u spodu, wyobrażający Adama przebudzającego się ze snu i spoglądającego na Ewę. Rajskie przebudzenie! Dokoła natura w pełni życia, w rozkoszy żywota, natura bez skazy, w szatach dzieciństwa nieśmiertelnego; człowiek i u boku jego druga połowa serca, dopełnienie stworzenia, ostatni utwór boży, z obliczem anielskiem, uśmiechem dziecinnym... Ale któren-że malarz wyrazi, co wyrażać powinna twarz Adama? Podziwienie, upojenie, niepokój i radość.
Naszemu rytownikowi wcale się to nie udało. Natomiast kilka wierszy Miltona podpisanych u spodu, wwodzą nas lepiej w czarodziejski ów raj.
Dla czego wszystkie ludy, nawet dzicy mieszkańce Kolumbii, mają mgliste podanie o upadku człowieka, o pierwotnym jakimś stanie jego szczęśliwszym? dla czego w głębi nas odzywa się dotąd żal jakiś po tej przeszłości rajskiej na ziemi, ku której także pędzim ideałami i utopjami co chwila?
Minąwszy fortepian, wchodzim do drugiego pokoju, na którym kończy się moja posiadłość. Maleńki, przyciemny, miły jest wszakże. Tu widocznie przyjmujemy gości; bo nie ma ani rozrzuconych papierów, ani połamanych piór, ani literacko-studenckich owych śmieci, w które obfituje moja poczciwa sala. Natomiast jednostajne krzesełka, mahoniowa kanapka, stolik, wielkie trema w kąciku, historja Pawła i Wirginji na ścianach. I po wszystkiem.
Otóż odszkicowany z większych rysów obrazek mego mieszkania; ale ileż to drobnych poświęcić się musiało. Zapomniałem, naprzykład, wielce charakteryzujących salę, pająka szklannego złocistego, grubo zapylonego,