Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętniki nieznajomego.djvu/219

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z czegoś wiadomego i tak powoli nabędzie się nauki nie pracując.
Emma zagryzała usta; ja milczałem.
— Pan mi musisz do tego pomódz, — rzekł Jasieńko, — wycisnę z pana co tylko będę mógł, uprzedzam.
Było tak późno, żem ich musiał pożegnać.





17. Września.

Poczciwy mój Wrzosek, widząc jak się znowu biorę do nauki chciwie, po dawnemu, jak spełniam wszystko co spełniać powinienem, jak wszedłem w dawne życie z pozorną spokojnością, ma mnie za uleczonego. Ściskając mnie za rękę wczoraj, winszował że nie chcę bywać u Marji.
— To ślicznie, — dodał, — mało jest ludzi coby się na to zdobywać mogli, ale ten sam heroizm przekonywa mnie, że twoja miłość była w głowie nie w sercu. Miłości serdeczne nie dają się rządzić głową; miłości tylko w głowie siedzące, głowy, to jest rozumu słuchają.
Tak dalece stary przyjaciel nie pojmuje, żeby panem siebie być można. O! jakże się we wszystkiem myli, mając mnie za uleczonego, bo choroba weszła wewnątrz! sądząc żem nigdy prawdziwie nie kochał dla tego, że miłość nie rozwiązała się u mnie szaleństwem.
Dziwna rzecz! ludzie żeby pojęli siłę jaką, potrzebują koniecznie widzieć ją, jak wodę wyrywającą groble, kruszącą tamy, łamiącą zapory; cicha siła nie wchodzi w ich rachunek.
A jednak, ja jeden tylko wiem, jak głęboko we mnie przywiązanie młodzieńcze do mojej anielskiej postaci, co mi się zjawiła, tęskno spojrzała i znikła; ja jeden