Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętniki nieznajomego.djvu/216

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— To-li jest twój ideał? — I dziwiłem się, że kobieta tyle razy zawiedziona, mogła na ostatku tak grubo się omylić i wziąć brzuch za serce!
Niepojęci są ludzie!
Na twarzy Emmy przechodziły tak różnych uczuć wyrazy, żem zbadać nie mógł, jakie zasadnicze uczucie je rodziło. Niekiedy wesoła i odmłodniała, rumiana, swobodna; to znów ze zmarszczonem czołem, zamyślona, mimowolnie wzdychająca, była dla mnie całkowitą zagadką, której wyjaśnienie musiałem na przyszłość odłożyć.
Jasieńko kazał podać sobie fajkę. Emma zaprosiła mnie do fortepjanu, który wyniesiony został do jej gabinetu, tak aby głos jego nie raził uszu nienawidzącego muzyki Sybaryty. Zaprosiwszy mnie abym grał, sama usiadła w oknie i sparłszy się na ręku, zadumała. Wiedziałem jak namiętnie czciła Beethovena i począłem grać marsz pogrzebowy z symfonji heroicznej.
Jej twarz rumieniła się coraz, oczy błyszczały, osłoniły się powiekami i kilka łez ukrywanych spadły na rękawiczkę. Te łzy były mi odpowiedzią zagadki.
Nie była więc szczęśliwą z Jasieńkiem?
Nie śmiałem jej pytać o to; godziłoż się? Ale jak kobieta takiego dowcipu, rozumu i doświadczenia mogła choć na chwilę pomyśleć, że się zgodzi z tą głową lężącą na żołądku?
Zamyślony odegrywałem jej z Beethovena, com tylko mógł sobie przypomnieć: sola jego Koncertów, motywa Sonat, tęskne jego Adagia, anim się porachował z czasem. Przerwał mi skrzyp otwierających się drzwi i wchodzący Jasieńko w watowanym surducie, kapeluszu na głowie, z laską w ręku, cygarem w ustach. Twarz jego choć nieco zmęczona na młodego chłopca,