Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętniki nieznajomego.djvu/169

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— I słusznie! Jedna godzina warta była życia. Wszystko co jest, jest jak być powinno i ściśle najściślej sprawiedliwem.
— Jesteś niepokonanie uparty!
— Możeż być inaczej? Jestem młody i pewien tego, co trzymam za prawdę?
— I nie wierzysz w doświadczenie starości?
— Wierzę w to, że wzrok słabnie, ucho tępieje w podeszlejszym wieku.
— Dziękuję! i rozum zapewne.
— Nie; ale pojęcie żywego i czynnego życia, od którego się starzy usuwać muszą.
— Tak tedy myśmy wam niepotrzebni? zawali-drogi? kłaniam się.
I chmurno zakończyła się nasza rozmowa.

KONIEC TOMU PIERWSZEGO.