Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętniki nieznajomego.djvu/152

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nic, tak mi coś szepnęło w ucho, mimo woli.
— A gdybyś zgadła?
— Żalby mi cię kuzynku, bo ci z nami źle i nudno być musi. Powracaj do Wilna, a kiedy ci tam znowu źle będzie, przyjedziesz wówczas do nas, my zawsze jednem cię przyjmiemy sercem. Na wsi dłużej ludzie jednakowi, trudniej się zmieniają.
Pierwszy raz widziałem ją trochę wzruszoną; dobra Cesia, chciałbym jej dotrzymać słowa i wybrać męża jakiego warta. Tak łatwo wdzięczni jesteśmy za słówko pociechy.





1. Sierpnia.

Niedaremne były przeczucia; wszystko się skończyło, skończyło okropnie!





List Marji.

Piszę ze łzami, ostatni raz; krótko trwało marzenie, nie bez powodu nie chciałam wierzyć w szczęście, w przyszłość. Chwilkę mam tylko wolną, żeby ci oznajmić, żeśmy dla siebie powinni być obcy na wieki. Na stoliku leży mój wianek ślubny, koło mnie suknia panny młodej, jutro przysięgnę na obowiązki, które spełnię święcie. Rodzice mieli prawo wymagać ofiary z dziecka, żądali jej; stanie się zadość. Ale ty nic nie wiesz. Muszę zebrać siły, aby ci o wszystkiem oznajmić. Po wyjeździe twoim, ojciec mój utracił zajmowane od kilkunastu lat miejsce. Położenie nasze pogorszyło się. Całem mieniem pozostał znajomy ci domek i ogródek, a na