Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętniki nieznajomego.djvu/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

stoliki, królowały od lat kilkudziesiąt. Podkomorzy chciał się ruszyć z krzesełka, aby mnie uścisnąć, tak się ucieszył przybyciem, ale nieborak nie mógł. Napytawszy się o mnie, o matkę, o podróż, posadził przeciw siebie i zagaił rzecz słowy:
— Cóż nam ciekawego de publicis przywozisz? Co słychać w gabinetach europejskich? — Nie wiele miałem mu do powiedzenia, a Cesia bojąc się, aby ojciec nie wydał się śmiesznie ze swoją polityką, odwróciła rozmowę. Stary przecież nie dał się tak łatwo pokonać, i wciąż, albo mi swój ostatni proces graniczny opowiadał, albo wykładał system polityki gabinetów europejskich wedle swojej teorji.
Gdy córka wyszła, stary z figlarnie zmrużonemi oczyma wskazując na drzwi, spytał mnie:
— A co? mospanie, hoża dziewoja!
— Urosła i wypiękniała tak, że ledwie kuzyneczkę poznałem.
— Prawda, że urosła i wypiękniała co się zowie. Ale to są marności, uroda przechodzi! Gdybyś wiedział co za gospodyni z niej. Jak widzisz, ja z tą podagrą nieszczęsną pokochawszy się, nie mogę wyleść z krzesełka, a to... mój sekretarz, komisarz, rachmistrz, kasjer i gospodyni. A na wszystko panie ma czas! Gospodarstwo idzie jak w zegarku, ludzi umie bez surowości utrzymać przecie w zbawiennym rygorze, słowem panie, cud dziewczyna, powiadam waści. To to będzie komuś żona, perełka, klejnot! bo rząd i ład wniesie do domu, fiu fiu jej nie w głowie, stroju nie lubi, fatałaszki jej nie bawią, a grosz się z jej rąk nie rozlezie. Przy tem, dodaj waść, że to na całą okolicę najbogatsza panna. Po mojej śmierci dziedziczka klucza, co jak ziemia obiecana,