Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętnik panicza.djvu/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

warte... Sadzone rubinami cabochons i opalami jak bób wielkiemi.
W istocie zamożność tego domu — (jeśli to dom??) — osobliwsza, bajeczna... Muszę to wszystko opisać mamie, bo wiem, że ją to zajmie mocno. Co to za zagadka??
Zaledwie doczekałem wyjścia gospodarza, wstałem aby go pożegnać; — przeprosił mnie, że go interesa wstrzymały i nie puścił mojej ręki, aż mu przyrzekłem, że z Hawryłowiczem i Stefanem po jutrze u niego w Chełmicy będę na obiedzie.
Wyzwoliwszy się z objęć kuzynowskich, po obiedzie poszedłem do hrabiny Marji. Widać, że mnie tu oczekiwano, gdyż kamerdyner oznajmił, że hrabina niedysponowana, lekarstwo bierze, ale pani Emilia prosi mnie do siebie.
Kuzynkę zastałem strojną, jakby matka wcale nie była chora. Uspokoiła mnie, iż to lekka i zwyczajna niedyspozycja — prosząc siedzieć... a z góry zapowiadając, że się gniewa, que je la neglige i że tyle dni nie zajrzałem...
Ślicznie wyglądała i oczkami przeszywającemi na wylot dobierała się do mojego serca... Biedne serce... Wiedząc, że jestem jej rąk wielbicielem, filutka, ciągle mi niemi błyskała przed oczyma.