Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętnik panicza.djvu/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

turę, zdumienie, gdym spotkał dawnego naszego plenipotenta, wyrosłego do takiej potęgi, zaproszenie, bytność w jego domu i ową świetną herbatę z muzyką i śpiewem panny Julji. — Napomknąłem coś o ostatniej rozmowie; hrabina Marja ubawiła się tem, prałat dodał kilka anegdot z czasów swojego pobytu w Rzymie.
Anim się spostrzegł, jak po czarnej kawie i likworze czas zbiegł do wieczora. Obiecałem być u Iwińskich, chciałem towarzystwo pożegnać, gdy nadszedł Tartakowski, a mnie zaczęto gwałtownie na herbatę zatrzymywać. Broniłem się trochę, lecz gdy Emilja prześladować zaczęła Iwińskimi — zostałem.
Oprócz czterech wymienionych osób, nad wszelkie spodziewanie przywlókł się prezes, pan Sylwester. Był to niegdyś, jak tradycja niesie, człowiek i piękny i dbały o to, by się pokazać pięknie... dziś w najwyższym stopniu, po diogenesowsku zaniedbany, suknie sterego kroju, wytarte, bielizna tylko cienka i biała. Wszedł o kuli i o kiju ale ze swym doskonałym humorem, zobaczywszy mnie, bardzo się ucieszył. Hrabina miała to sobie za szczęście, że się mimo podagry wybrał do niej, bo prawie nigdzie nie bywa i od wieków go nie widziała. Emilja posadziła go sama w fotelu, postarano się o podnóżek i hrabia znalazłszy się w kółku swojem, bo i Tarta-