Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętnik panicza.djvu/234

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Przeczuwałem z góry co nastąpi.
— Adasiu — rzekła — to są pieniądze, możesz niemi poprawić swoje i moje interesa; zaklinam cię, oddaj mi je, oddaj! Zostaw sobie, pięć, dziesięć zresztą... ale taki kapitał...
Pocałowałem ją w rękę.
— Mamo, ani grosza, ani fenika na interesa... jestem młody! nie mogę... Dla Mamy na jej przyjemności, sprawuneczki, składam u nóg pięć tysięcy w ofierze, reszta moja... W pocie czoła zapracowana.
Mama postrzegła zaraz z tonu, że mnie nie przekona. Dajże mi te pięć, ty niegodziwy trzpiocie.
Całą noc spać nie będę! Sobole muszę kupić...
I na tem się skończyło...


16. lipca.

Zakląłem nazajutrz Stefana na wszystko w świecie, ażeby o wygranej milczał; dał mi słowo... Mam wielkie, olbrzymie, czarodziejskie projekta..: Ingrata patria austrjacka tych guldenów nie skosztuje. Tylko cierpliwości!
Kupiłem dla Wandy przepyszne Naśladowanie Chrystusa, w kość słoniową oprawne, dla Starosty biedziłem się z prezentem, szczęściem zażywa ta-