Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętnik panicza.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Miałem list do prezesa, hrabiego Sylwestra, który zna Mamę od dzieciństwa i zawsze dla niej był z wielkim szacunkiem. Wyobrażałem go sobie na wielkiej stopie, bo niegdyś był to pan możny i imie nosi piękne. Zdumiałem się niezmiernie, gdy mi drugie piętro niepoczesnego domu wskazano. Staruszek chory jest na podogrę a Mama uprzedziła mnie, że bardzo skąpy — to po części go wymawia, iż tak fatalnie zardzewiał.
Jedna mu tylko francuzczyzna została i wspomnienie dworu Ludwika Filipa. Mój Boże! co to taki kraj i otoczenie mogą uczynić z człowieka nawet najprzyzwoitszego. Znalazłem go wśród takiego brudu i pyłu, w takiem opuszczeniu, iż mi się prawie żal zrobiło.
Sarkastyczne usposobienie, z którego dawniej słynął, nie opuściło go jednakże..
Cher comte! (tytułuje mnie hrabią) rzekł po przywitaniu i kilku wstępnych słowach — powiedz mi otwarcie, jaki jest cel twej podróży do Lwowa? Jako przyjaciel matki twej i rodziny, mogę ci przynajmniej służyć radą. Que venez vous faire sur cette galére? Pojmuję tu życie jak moje z musu i obowiązku, ale z dobrej woli, w młodym wieku? Można tylko nieświadomości przypisać taką intencją!