Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętnik panicza.djvu/120

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

pretekstu przez zazdrość tylko, by mnie ztąd wyciągnąć. Omyliłem się o tyle, że interes był w istocie, i ważny... ale pani Emilia z niego zręcznie skorzystać umiała...
Zamek obudzał w niej taki entuzjazm, niemal jak w Stefanie; na chwilę zapomniała o interesie i o mnie. Po drodze Wlasch szedł przy powozie, i tak się do starego gbura wdzięczyła, że mnie prawie gniew porywał. Kobiety tego temperamentu, co Emilia, kokietują nawet drewnianych świętych, spotykając ich figury po drodze — Mauvaise habitude, le plis est pris. Na skinienie gospodarza otworzono jakieś pokoje gościnne, zapewne umyślnie dla dam urządzone.
Gdyśmy się tu sami zostali — Mais c’est un chateau d’un comte de fées! zawołała w zachwyceniu piękna kuzynka. Ja stałem milczący i trochę nadąsany za jej umizgi do Naboba. Nim zaczęła mówić, pobiegła opatrzeć portiery, firanki, meble, nawet wspaniałe rzeźbione łóżko, zasłane koronkową kapą na tle niebieskiem.. Padła nareszcie w krzesło.— A! są ludzie szczęśliwi na świecie! zawołała.. Obróciła się potem do mnie. —
— Telegram od waszej matki! zawołała szukając po wszystkich kieszeniach.. Prababunia chora bardzo.. umierająca.. Wiecie co to znaczy.. Ogromna