Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętnik Mroczka.pdf/64

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

go, żem niemal z nim jadł i spał, a pilnował, jak dziecka; i nazwałem go Pylades, co tak bestja prędko zrozumiała, że, bywało, gdy zdala zawołałem, zaraz łeb odwraca i rży. Wnet z nas tacy byli przyjaciele, jakbyśmy rośli razem od dzieciństwa.
Nimeśmy jeszcze z Wilanowa na Falenty do Piotrkowa ruszyli z królem, na kilka dni przedtem trafiło się mi, zanocowawszy w Warszawie, powracać rano do rezydencji. Na drodze, jakom jechał, stykam się z chorążym Nałęczem i tym Herodem, Florjanem. Nierychło mnie poznali, choć wiedzieli, żem tam był; minąłem ich, ledwie obróciwszy głowę, aż mi w sercu zakipiało.
Żem był posłany od króla do pana Denhoffa i miałem się z poselstwa sprawić, wróciwszy, szedłem do ogrodowej altany, gdzie król jegomość siedział, listy pisząc i raporty przyjmując. Gdym tu jeszcze był u boku królewskiego na rozmowie, patrzę, idzie pan Nałęcz i Florjan z jakąś wojskową sprawą. Jak mnie tu znowu ujrzeli i blisko przy panu, dobrze im twarze poprzeciągały się. A tu jeszcze, jak na złość im, a mnie na pociechę, król się śmiał i po ramieniu mnie klepał: poznali zaraz, żem był w faworze.
W parę godzin, kiedym sobie już odpoczywał, patrzę, wchodzi Pakulski do mnie. Siada i poczyna prawić różne historje, ale, nieboraczysko, że chciał zachodzić zogródka, a nie był peritus, poplątał się szpetnie. Naostatek mówi mi, jak to piękną rzeczą zgoda jest, że ją sami bogowie pomiędzy sobą na Olimpie umieścili, i to, i owo, ażebym ja rękę Nałęczom podał, a tylko się zrzekł wszelkiej pretensji do ich siostry, to mi już będą