Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętnik Mroczka.pdf/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

przechodziło. Dziad panny mej, a ojciec starosty, ożenił się był na Śląsku z Niemką, panną Opelsdorfówną, szlachcianką, niema co mówić, bo i z grafskim tytułem, ale kobietą dziwaczną i więcej podobno lubiącą świat, niżby zamężnej niewieście przystało. Syn jego, znalazłszy po myśli pannę, także Ślązaczkę, stamtąd ją sobie przywiózł. Z małżeństwa tego czworo Bóg dał potomstwa: trzech ichmościów Nałęczów i córkę, moją bogdankę, pannę Helenę. A no, prawie szczęściem było dla dzieci, że matka zawczasu zmarła, bo je już swoi wychowali, szczególniej córkę, którą krewna ojcowska, bardzo bogata a bezdzietna, wziąwszy małą, prawie za własne dziecko przysposobiła i wychowała, majątek jej też znaczny bardzo po sobie zostawiwszy. Więc tak z matki i z ojca, jako z zapisu opiekunki, panna starościanka więcej miała nawet, niż bracia, których trzech na substancję po ojcu było. A to nieszczęsne bogactwo sprawiło, że tam jako o koronę się dobijali przez braci konkurenci, ludzie wszystko bogaci, renomowani, znacznych rodów i fortun niemałych.
Ichmość panowie starościce, że doma przy ojcu rośli, w wielkiej dumie i swawoli się wychowali. Można rzec, na senatorskie wilki to wypędziło: buta ogromna, marnotrawstwo wielkie, rycerstwa prawdziwego i bojaźni bożej mało, a dumy i pychy do zbytku.
Nadszastało się też majętności przez różne ekscesy i pono chciałoby się siostrę tak wydać, aby posagu nie płacić, aby wiano na majętności zapisał jegomość, nie odbierając, a panowie bra-