Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ostatnie chwile Księcia Wojewody (Panie Kochanku).djvu/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wicz, nie licząc przydłuższych i wyuczonych komplementów.
Tłok i ścisk, że się ledwie można było za księciem tam dobić. Kobiet co najpiękniejszych było mnóztwo, a naprzód dwie sędzianki, hoże i śliczne gdyby róże, ale to wszystko gasło przy Felisi Wojżbunównie, która po prostu była ubraną, a po niej na żadną spojrzeć się nie chciało. Książę wszedłszy zaraz ją zoczył, lecz zbliżyć się nie mógł. U stołu go posadzili przy starej gospodyni, a z drugiej strony Infułat. Wojżbunówna siedziała opodal. Uważałem jednak, iż mało co jedząc ciągle oczyma ku niej strzelał, o czem ona zdawała się ani wiedzieć, ani suponować nawet.
Pierwsze zdrowie Księcia Miecznika z trąbami i moździerzami się ozwało, potem poszły i inne. Wzięła się ochota okrutna, że na klęczkach potem pito zdrowia jedne po drugich na zabój, i końca temu nie było. Książę się chciał wymknąć, ale koło niego się wszystko skupiało, więc do późna go nie puszczono. Dopiero, gdy polskiego zagrała kapela, gospodynię wziąwszy wstać mógł, aby tańce rozpocząć. Po pierwszym nastąpiły wnet inne, od których się już Miecznik wymówił, ale od kieliszków, któremi go obsedowano, nie mógł. Drugi i trzeci raz powtórzono zdrowie jego, za wszystkie dziękować musiał i to wielkim puharem, któremuby inny rady nie dał. Ale naówczas!! nam się to naparstkami wydawało...
Nierychło go wyzwolił Wołodkowicz i ja, żeśmy trochę mogli się przejść pomiędzy gości. Wszędzie tłum był na biedę taki, iż sobie z trudnością drogę, musieliśmy torować. Drąc się jakby przez gęstwinę w lesie, dobiliśmy się tak gdzie stała Felisia Wojżbunówna, a koło niej panien kilka. Za wrzawą rozmawiać nawet było trudno, musieliśmy czekać, aż się muzyka uciszy i tancerze odpoczywać będą.
Musiano pewnie Wojżbunównie powiedzieć co o Księciu, jak to ludzie zwykle plotą i powtarzają, że się kilka razy odzywał: nie ma jak Felisia Woj-