Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ostatnie chwile Księcia Wojewody (Panie Kochanku).djvu/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

odchodziła pocieszona nieco; aż dnia jednego, matki też na świecie nie stało i nikt już oprócz mnie tego pokoju nie otwierał...
...Tragedje to mosanie, domowe są — mówił Napiórko — księżniczce szyto już suknie ślubne, gdy zachorzała, położyła się i na ręku matki Bogu ducha oddała. Pocieszył się narzeczony, zapomnieli drudzy.. serce macierzyńskie ani żalu ni pamięci pozbyć nie mogło...
Wyszliśmy ztąd nareszcie, a gdy się drzwi zamknęły, lżej mi się zrobiło, bo wyszedłem ztąd jakby z grobu. Cóż więcej powiedzieć o tem co mi jeszcze pokazywał Napiórko? spamiętać mi trudno wszystkiego. Napatrzyłem się dosyć ciemnych komnat, zczerniałych wizerunków, osobliwego sprzętu starego, szaf kością słoniową i bursztynem sadzonych, misternie drzewem różnokolorowem wykładanych, jakby malowanie najpiękniejsze. Było tu i owdzie coś zapomnianych zbroi, tarczy, łuków, chociaż lepsze do Nieświeża powywożono.
Stary puszczał mnie, mało mówiąc i objaśniając, chodził posępny, pułapki oglądał, stawiał, kota karmił, tylko gdy mi co osobliwego chciał pokazać, rękę kładł na tem.
Jużeśmy jedno przejście w rogu u baszty byli minęli, gdy stary się zawrócił i klucze począł z kieszeni dobywać.
— Już kiedyś mi się tu wdarł, co robić z tobą? trzeba żebyś i to zobaczył, czego oprócz mnie chyba mało kto dopuszczony był oglądać — odezwał się cicho. — A nie paplaj! a nie chwal się! Stare to dzieje.
To mówiąc zawrócił w korytarz wązki, w którego końcu schodki były i drzwi wgłębione żelazne.
W zamku zardzewiałym klucz ledwieśmy we dwu zdołali obrócić, a potem nie łatwo popchnąć drzwi same. Za temi dopiero w szyi drugie były jeszcze, z któremi już łatwiej poszło, bo przy nich kłódka tylko duża wisiała.