Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ostatnia z xiążąt Słuckich Tom 1.pdf/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się z obu stron. Środek ulicy zajmowało nigdy niewysychające smrodliwe błoto czarne; a boki wyłożone tarcicami, wydeptane ludźmi jezdnemi i przechodniami, z trudnością ominąć kałuże i kupy dozwalały. Domy otaczające ulice Niemiecką, także Jatkową i Szklanną, gdzie Żydzi najwięcéj mieli sklepów i w największéj liczbie mieszkali, były wysokie, czarne, brudne, często z zwieszonemi nad ulicą gankami i galerjami, na których wisiały długie rzędy bielizny mokréj, z których nielitościwie lały się na głowy przechodniów smrodliwe pomyje. Jak noc i zmierzch, nikt się tędy nie ważył iść sam jeden, każdy omijał zaułki ciemne, a mianowicie uliczki Żydami zarosłe.
Idąc od Ratusza ku Zamkowi, inny wcale był pozór miasta; i tu się świeciły, pałace obok kletek drewnianych, kościoły, cerkwie, karczmy i gospody. W ogólności czyściéj tu było i mniéj żydostwa się plątało. Tędy wlokły się ciężkie karoce i kolasy, biegali jezdni, dworzanie panów, jurgieltnicy i komornicy możnych, tędy przechodzili duchowni, któ-