Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ostatni z Siekierzyńskich.djvu/122

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rabiać Siekierzyński. Przywykła do jego rodzaju życia, pewna, że gdzieś przy mecenasie aplikował się, nie śmiała go nawet pytać o to. Pan Tadeusz tymczasem wyrósł, zmężniał, ale się nic nie odmienił; tych lat dziesięć, tajemniczo za domem spędzonych, uczyniły go mężczyzną, a umysł pozostał czem był, gdyśmy go znali wyrostkiem. Milczący, skryty, smutny, zamyślony, bez związków w mieście, stosunków i znajomości, pędził życie tak regularne, tak odludne, a tak jednostajne, że i Dorota wydziwić mu się nie mogła.
Stolnik niekiedy zajrzał do Lublina, ale contra consuetudinem nie stawał nawet we dworku i często się nie widywał z panem Tadeuszem, a obchodził się z nim zimno i ceremonjalnie. — Wkońcu od lat już trzech nie zajrzał do miasta, co nie dziw, bo się był podstarzał, a kawał drogi jechać było z pod Czerska do trybunalskiego grodu. Mieszkał on zawsze w swojej małej wioszczynie tak jak sam jeden, z dalekim krewnym tylko, mając się zawsze jeszcze za gospodarza, choć już tylko z ganka i z izby gospodarował. Uważano, że jak dawniej lubił mówić o Siekierzyńskich, tak teraz o nich ani wspomniał, a gdy mu kto poddał ich, powiedział słów kilka o skarbnikowiczu i urywał, by o Tadeuszu nie mówić ani źle ani dobrze.
Wielkie to było podziwienie Doroty owego pamiętnego poniedziałku, gdy zobaczyła swego wychowańca przy szabli, powracającego do dworku około południa i z taką jeszcze rozweseloną twarzą, pogodnem czołem, tak żywo i młodo idącego,