Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ostap Bondarczuk.djvu/57

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Stanął w progu, ale nie wiedząc sam jeszcze, co począć. Zajmowało go rozwiązanie pytania — jak ma postąpić z Eustachym? widok przybyłego, a nadewszystko ta uroku pełna francuzczyzna, zmieniły wielce dawne myśli hrabiego; wyrazy Alfreda o przyjacielu, wpłynęły także nie mało. Co począć? co począć?
Qu’ il aille se faire pendre ailleurs — rzekł gniewnie — nie chcę go.
To znów mówił:
— Mógłby mi być użytecznym. Zobaczemy. Ale tymczasem. Jeśli on przy mnie usiąść zechce? To jednak być nie może — to być może. Mówi po francuzku — a więc wszystko być może! niechby sobie szedł do djabła! Ah! quelle perplexité.
Tymczasem rozmowa się toczyła, coraz swobodniejsza, opowiadano o balach, które ambasador austrjacki dawał w Berlinie, Eustachy opisywał w pomoc Alfredowi salony. Hrabia zagryzał usta.
— Był więc tam? ci ludzie nie szanują się? z tego wszystko złe? nic już nie ma na ziemi świętego! zaczyna się od zwalenia nas a kończy! — Piekielna rzecz — on — tutaj: W tem położenie hrabiego i wszystkich osób znajdujących się w salonie, skomplikowało się jeszcze nieprzewidzianym, niespodziewanym wypadkiem.
Turkot nowy dał się słyszeć przed gankiem, hrabia zbladł jak trup i schwycił się za głowę, postradał przytomność. Stanęło mu na pamięci, o czem był zapomniał zupełnie, że tegoż dnia obiecał go odwiedzić, hrabia B. zwany pospolicie brygadjerem, gdyż ten stopień zajmował niegdyś w wojsku, z którego potem wyszedł nie dość zaszczytnie dla siebie.
Co począć z Ostapkiem będącym w salonie? Spodziewany gość należał do niewielu już dziś, nojosobliwiej dumnych, niepojęcie w klejnocie szlacheckim zakochanych ludzi. Dziad jego kradł książąt... na plenipotencji, ojciec kradł jeszcze na jeneralnem komisarstwie, syn ożenił się z wielkiem imieniem, a w miarę tego jak z niska wyszedł, nadął się najoryginalniej.