Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ostap Bondarczuk.djvu/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A! żebyż już prędzej przyjechali! zawołała Misia. Chciałabym ich zobaczyć. Alfreda naprzód, wszakże nie tajno ci, że to mój narzeczony, musiemy się pobrać bośmy ostatni z imienia i majątek przeszedłby w obce ręce. Papa by tego nie przeżył. — Alfred więc naprzód zajmuje mnie, potem ten biedny: — Z góry sobie powtarzam, że protegować go będę.
— Kogo? spytał nagle odzywający się głos hrabiego za córką.
Misia odwróciła się bez pomięszania.
— A! szpiegujesz nas papo, to nieładnie! wiesz kogo mam protegować.
Hrabia trzymał list w ręku i twarzą okazywał niezwyczajne wzruszenie.
— Co to za list? spytała Misia.
— Ze Skały!
— Alfred przyjechał?
— Przyjechał! Bez sensu wprost do siebie, zamiast przybyć naprzód do mnie. Dziś wieczorem tu będzie.
— A! to wybornie, cudownie! nieskończeniem rada, niech-że cię uściskam kochany papo.
— Powoli, Misiu, słówko, i nie ściskaj mnie wcześnie, bo to z czem przyszedłem, nie zasłuży pewnie na uścisk.
— A! cóż takiego?
Hrabia przybrał uroczysty i surowy wyraz twarzy.
Ma chere, — rzekł — proszę cię o jedną rzecz i wymagam, si Vous voulez.
— Wymagam! papo! co za słowo!
— Nie odstępuję od niego! serjo rzekł hrabia.
Misia spojrzała mu w oczy, wstrzymała uśmiech i zmarszczona, niecierpliwa odpowiedziała:
— Słucham.
— Najprzód matka twoja, potem ty, wzięłyście na siebie protegowanie sieroty, którym ja chcę wedle woli mojej jedynie rozrządzać. Uprzedzam cię więc kochana Misiu, że chcę i będę panem u siebie; że proszę, abyś się w niczem do moich rozporządzeń nie mięszała. Moje postępowanie będzie-dla otaczających skazów-