Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ostap Bondarczuk.djvu/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sobie w tym jarze; pobudował dominę, zagrodził sadek, osadził pszczoły.
Alfred począł się domyślać, że niespodzianie może natrafić na kryjówkę przyjaciela; co raz bardziej utwierdzał się w tej myśli i zsunąwszy się z siedzenia, zbliżył się do wieśniaka, usiłując wybadać.
— Stary to człowiek? — spytał.
— Zdaje się nie stary, choć mu broda wieku dodaje. Ot, może waszych lat. Nikt nie wie zkąd przyszedł, jak mu pozwolono tego kawałka ziemi. Dla nas sąsiadów Pan Bóg go dał, bo czy poradzić się o co, czy w chorobie poratować, czy w biedzie dopomódz, przywykliśmy do niego. Ot i ja zasiekłem się siekierą w nogę; zatem i idę. Zna on zioła, ma plastry i wielu ludziom pomaga. Moja siostra chorowała bez nadziei, co ją i dwór leczył i cyrulik, nic nie pomagało, aż on dopiero, jakem mu powiedział, coś napisał — bo taki i pisać umie — kazał zanieść do Kamieńca. A tam się bardzo kiwając głowami dziwowali, dziwowali i dali flaszeczkę. Ledwie jej pół wypiła, wstała na nogi. I nie nam to jednym pomocny, wszyscy taki Boga za niego proszą.
Z tego opowiadania utwierdził się Alfred w przekonaniu, że przypadek dziwny, szczęśliwym trafem zbliżył go do dawno niewidzianego przyjaciela.
Z bijącem sercem, szedł ścieżynką głębią jaru wydeptaną, ku chutorowi wskazanemu. Słońce się było skryło za wzgórza i ostatnie blaski jego na wierzchołkach drzew świeciły; jar cały ciemniał już w pomroce i chłodnem zionął powietrzem dolin. Rozkwitłe melisy, głogi i inne kwiaty, napełniały powietrze wonią. Gęsto poplątane brzosty, dęby, leszczyna, osłaniały domek przed okiem; siny tylko dymu paseczek wzlatujący do góry, zwiastował ludzkie mieszkanie. Zbliżyli się wreszcie pod opasujący sadybę wał oplątany tarnem i wrota proste, które wieśniak otworzył. Tu dopiero odkryła się oczom Alfreda maleńka biała chatka o dwojgu oknach, jednych drzwiczkach, z kominkiem nad słomiany dach wystającym. Dwa stare, krzywe dęby osłaniały ją liśćmi swemi, a zarośla gęste opasywały po za wałem.