Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Orbeka.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cznikiem, ojciec podczaszym ziemi Litewskiéj, tylko pan Walenty, zwany przez grzeczność podczaszycem, niczem być nie chciał.
Za młodu, skończywszy wychowanie, rzucił się był w świat gorąco, ale widać, że się tam na nim oparzył, bo po śmierci ojca, wróciwszy do Krzywosielec, już się ztąd nie ruszył. Znajomości ani szukał, ani ich do zbytku unikał; przyjmował grzecznie, odwiedzał rzadko i to tylko z musu, aby nie chybić sąsiadom; mówił mało, nie znano w nim fantazyi żadnéj, prócz że książki lubił i nad niemi całe dnie i noce przesiadywał. Grywał przytem na klawikorcie, a gdy mu czytania i muzyki na zajęcie czasu było mało, mówiono, że malował także, choć jego robót żadnych w domu widać nie było. W kaplicy odprawiała się regularnie Msza święta co niedziela i święto; uczęszczał na nią pan Walenty, a prócz tego odwiedzał ją i w dni powszednie, ale uważano, że siedział zamyślony, nie modląc się, bez książki.
Ze wszystkiego widać było, że na sercu jego spoczęła ciężka ręka boleści i niezgojone pozostawiła na niem rany; ale z życia jego przeszłego nikt nic prawie nie wiedział; — domyślano się tylko. Pan Walenty był zresztą człowiekiem wychowania pięknego, słodkim, uprzejmym, lecz jakby z postanowienia chłodnym i ująć się niedającym. Nikt z niego słowa gorętszego nie dobył. Jeźli w pierwszéj chwili objawił zdanie przeciwne w rozmowie, w rozprawy daléj i dowodzenia się nie wdawał i jakby opamiętawszy się cofał, milcząc uparcie.
Człowiek tego rodzaju, choć nie bardzo majętny, ale rządny, nie stary, swobodny, obudzał naturalnie nie jedną chętkę poznania go w ludziach bliżéj zamieszkałych, nie jeden też projekt niewieściéj główki; ale to się okazało tak niemożliwém wkrótce, że o nim