Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Orbeka.djvu/162

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wymówić nie mógł — tylko mnie nie krzywdź.. pieniędzmi!! Ja nic nie chcę... a pozwól zostać w kątku przy tobie... ja nie będę naprzykrzoną i nudną — będę się starać być wesołą i nic nie robić nad to co mi rozkażesz. Ale mnie nie odpędzaj od siebie, gdzież ja się podzieję?? sierota i kaleka!!.
Chory się zamyślił smętnie, była chwila błyskawiczna w któréj serce jego dziwnie jakoś uderzyło, ale już ostygł i wyrzucał sobie że mógł doznać tego uczucia... rozumiał teraz że Anulka bała się stracić jego opiekę, że sercem pokorném sługi przywiązała się do niego.
— Więc zostań, proszę, zostań, rzekł, mnie samemu tęskno byłoby bez ciebie. Myślałem tylko — dodał — że ci lepiéj niż przy mnie być może.
— A! nigdy! a! nigdzie! zawołała Anusia i płacząc odbiegła posłyszawszy kroki czyjeś.
Orbeka głęboko zadumany pozostał.
To pewna, że bardzo po ludzku i chłodno wytłómaczył sobie wkrótce to znalezienie się Anulki, która była szczęśliwą że niebezpieczeństwo zażegnała.
Nazajutrz chorego przewieziono do najętego dworku, dano znać do Krzywosielec staremu Janowi, aby przyjechał jeźli może, a Anna objęła skromne obowiązki gospodyni i szafarki...




ROZDZIAŁ XII.

Florencya.
Palazzo Radipulo.
Via ogni Santi.
„Kochana Lulu!.. Wieki już jak nie pisałam do ciebie, biję się w piersi i wyznaję winę moją, ale,