Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Okruszyny zbiór powiastek rozpraw i obrazków T.3.djvu/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

urodzonych tu dzieci, straconej żony, minionych najważniejszych chwil życia, wycisnęło mu dwie łzy, niewidziane przez nikogo. Syn i córka stali w milczeniu, i oni boleli, ale nie śmieli pokazywać boleści, aby nią ojcu nie dojeść.
Nazajutrz rano przybył urząd tradować, i Hołubowie ustąpili, ostatni raz rzucając okiem na stare domowstwo. Wynieśli się do Wydżgi.
Przejdźmy i my za niemi.
Wyborny i poczciwy to był człowiek pan Wydżga, ale miał wielką jedną wadę: był żonaty. Żona zaś jego zdawała się wziętą przez antycypacją z przyszłych satyr Opalińskiego, lub z pism Klonowicza. Była to, grzecznie mówiąc, jędza piekielna.
Poczciwy szlachcic znosił ją jak krzyż Pański, za grzechy ofiarując pożycie domowe. Pomimo srogiego, a często powtarzanego, przysłowia, podobnego do klątwy, jakiego używał pan Wydżga, był to w gruncie człowiek łagodny, nadto nawet łagodny i powodować się dający. Przyrzekłszy przytułek Hołubom, odszedł do siebie z myślą tęskną, jak o tem żonie oznajmić? jak jejmość to przyjmie?
Nie dochodząc do ganku, ujrzał ją próbującą tyczek u fasoli.
— Patrzajcie próżniaka! — zawołała ona biorąc się w boki — idzie od tych swoich kniaziów znowu, zamiast coby miał do soch... Panie Erazmie! panie Erazmie! a to waszeć znów u kniaziów baraszkował?
— Hę! hę! do stu haków! albo co? albo to nie mogę iść gdzie mi się podoba? Zapewne, żem był u Hołubów. Oto nie wiesz jejmościuniu, co za dziwy znowu u nich.
— Golizna! co za dziw — odparła pani Salomea.
— Ba! ba! nowy niespodziany wypadek!
— Jużciż nie pobogacieli?
— Całkiem przeciwnie.
— Tego się i spodziewać było można.